Anna Kańtoch „Tajemnica Diabelskiego Kręgu”
„Nina miała osiem lat, gdy z nieba
spadły anioły” – pierwsze zdanie powieści „Tajemnica Diabelskiego Kręgu” Anny
Kańtoch spełnia wszelkie wymogi dobrego początku historii. Chwyciłam haczyk, a
że twórczość Kańtoch, którą do tej pory poznałam, przypadła mi do gustu, byłam
zwyczajnie ciekawa, jak poradzi sobie z książką kierowaną do młodzieży. Ja
docelową grupą dla literatury tego typu już nie jestem (latka lecą), ale jako
nastolatka zaczytywałam się w podobnych awanturniczych historiach i mam do nich
ogromny sentyment.
Polska
tuż po drugiej wojnie światowej. Rządzą nią ONI, UB, komunistyczne służby
specjalne. Negują istnienie Boga i zwalczają wszelkie przejawy wiary. A mają co
robić, gdyż w Polsce pojawiły się anioły. Wierni ukrywają je przed UB i wierzą,
że przybyły, aby uwolnić kraj nad Wisłą od władzy komunistów.
Nina,
rezolutna trzynastolatka, niespodziewanie dla samej siebie otrzymuje od anioła
prezent – ma wyjechać na wakacje do położonych nad pięknym jeziorem Markotów. Jest
zaskoczona zaproszeniem, w końcu nie ma w niej nic wyjątkowego. A to dopiero
początek zagadek. W starym klasztorze czeka na nią dwunastka innych dzieci z
różnych stron Polski oraz dwójka opiekunów – pani Celina i anioł Azkiel. Jednak
cel przybycia dzieci do Markotów pozostaje zagadką. Wszyscy przebywający w klasztorze
zazdrośnie strzegą swoich tajemnic. Nawet sam budynek i jego okolice. A
największą z nich jest kępa przerażających drzew, zwana przez miejscowych
Diabelskim Kręgiem, która fascynowała mieszkającą niegdyś w okolicy malarkę.
Książka
Kańtoch ma wiele wspólnego z klasykami polskiej literatury młodzieżowej. Akcja
toczy się oczywiście w wakacje, podczas których bohaterowie wyjeżdżają z domu i
poznają nowych przyjaciół bądź wrogów. A do odkrycia mają niezwykłe tajemnice,
często wykraczające poza ramy realnego świata. Przy okazji – poznają także
samych siebie.
Świat
przedstawiony obserwujemy z punktu widzenia Niny, rezolutnej i inteligentnej,
ale jednak trzynastolatki, która choć nie uważa się za dziecko, to jednak ma
świadomość, że do bycia dorosłą sporo jej jeszcze brakuje. Ten
charakterystyczny sposób widzenia jest w powieści zachowany, mimo że autorka
zdecydowała się na narrację trzecioosobową, a nie tak modną w powieściach tego typu
pierwszoosobową. Jednak wciąż jest to punkt widzenia trzynastolatki, przed
którą dorośli ukrywają sporo tajemnic.
Bohaterowie
nakreśleni przez Kańtoch są na tyle wyraziści i obdarzeni indywidualnymi
cechami, że bez trudu ich zapamiętałam. Oczywiście, są to w pewnym sensie
stereotypy typowe dla książek o grupach nastolatków – mamy tu m.in. klasowego
lizusa, tępego osiłka, grubego niezdarę, mądralę, cwaniaczka i chłopczycę.
Jednak łatki, które wyliczyłam, nie do końca są prawdziwe i za to wielki plus dla
powieści.
Podobnie
jak za uniknięcie zdawałoby się obowiązkowego trójkąta miłosnego między
bohaterami. Można? Można i jak się okazuje, i bez tego może być ciekawie, a
bohaterka w spokoju zajmuje się rozwiązywaniem zagadek.
„Tajemnica
Diabelskiego Kręgu” uraczyła mnie atmosferą w dobrym, starym stylu. I choć
przywoływanie, wspomnianego nawet w tekście, opowiadania „Zagłada domu Usherów”
Poe’ego jest nieco na wyrost, to jednak chwyty rodem z powieści gotyckiej są rozpoznawalne.
Opuszczony, na wpół zrujnowany klasztor, złowrogie drzewa, tajemnice ukryte w
piwnicy, przerażające obrazy, przepowiednie mamrotane przez sen – atmosfera
jest naprawdę przednia, a nikogo, kto czytał książki Kańtoch, nie muszę chyba
przekonywać, że potrafi ona pisać. Niektórzy autorzy powieści skierowanych do
młodzieży mają irytującą tendencję do stosowania ubogiego języka, tłumacząc
się, że młodzież pewnych słów nie zna. Ale przecież nigdy ich nie pozna, jeżeli
twórcy literatury zrezygnują z ich używania. Na szczęście nic takiego nie ma
tutaj miejsca. Od początku wsiąkłam w klimat konsekwentnie budowany przez
Kańtoch.
Nie
sposób nie wspomnieć tutaj o doskonale dopasowanej do treści okładce i
ilustracjach, za które odpowiada Dominik Broniek. Trafione w punkt, nadają
smaczku całej historii. I tak z czymś mi się kojarzyły… Dopiero po chwili
zorientowałam się, że Dominik Broniek przygotował także ilustracje dla „Siewcy
wiatru” Mai Lidii Kossakowskiej. Zresztą to nie jedyny punkt łączący obie te
historie.
„Tajemnica
Diabelskiego Kręgu” podejmuje grę z powszechnym (rzekłabym nawet, że
popkulturowym) wyobrażeniem anioła. Trochę się bawi wizerunkiem skrzydlatych,
trochę z niego kpi. Podobny zabieg zastosowała Kossakowska w „Siewcy wiatru”.
Oprócz tego Kańtoch wykorzystała powszechny dla fantastyki temat wybrańca.
Zrobiła to po swojemu, wyszło nietypowo i całkiem zgrabnie.
Lektura
„Tajemnicy Diabelskiego Kręgu” była dla mnie czystą przyjemnością. Nie
znalazłam w niej jakichś skomplikowanych rozwiązań fabularnych, ale za to lekko
gotycki klimat powieści jest przedni. Jedyny zarzut mam właściwie do początku
historii. Podzielenie akcji na dwa strumienie czasowe nie wydaje mi się dobrym
pomysłem. Po zakończeniu książki wiem, że wątek Sławka okazał się kluczowy, ale
był raczej nudny. Na szczęście potem jest tylko lepiej.
Jesteście
ciekawi, po co skrzydlaci zjawili się w Polsce? Sięgnijcie po „Tajemnicę
Diabelskiego Kręgu” Anny Kańtoch.
Wpis bierze udział w wyzwaniu „Czytam fantastykę V” z bloga „Magiczny
świat książki”.
Autor: Anna Kańtoch
Tytuł: „Tajemnica diabelskiego kręgu”
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 510
Data wydania: 2013
Z "Tajemnicą..." zapoznałam się już baardzo dawno temu i szczerze nie żałuje. Książka co prawda skierowana jest trochę dla młodszego czytelnika, ale ja również się przy niej świetnie bawiłam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
W zupełności się zgadzam. Jest trochę uproszczeń, ale i tak czytało mi się świetnie. A kontynuację już przeczytałaś?
Usuń