Okienko – Maj 2021

 


Zdjęcie z koszykiem pełnym majowego słońca i ciepła cieszyło się największą popularnością na moim Instagramie w minionym miesiącu, niestety rzeczywistość nie była aż tak różowa. Maj 2021roku  był w większości zimny i pochmurny, czasem bardziej przypominając jesień niż wiosnę. Bzowe szaleństwo, które zazwyczaj miało miejsce na początku miesiąca, tym razem przeniosło się na jego koniec.

Także dla mnie maj nie był bardzo udanym miesiącem, bo zemściła się moja skłonność do zostawiania rzeczy na ostatnią chwilę. Koniec końców, gdzieś od połowy miesiąca musiałam się ostro sprężyć, by nadrobić wszystkie zaległości z wiszącymi nad głową terminami. Trochę się to odbiło na ilości przeczytanych książek i obejrzanych seriali. Ale czerwiec zapowiada się lepiej.

W maju miało też miejsce pewne ważne wydarzenie – blogowi Książka to okno na świat stuknęło dziesięć lat. Sama jestem w szoku, jak ten czas leci. Raczej nie obchodzę żadnych rocznic, ale ta jest tak wyjątkowa, że musiałam o niej wspomnieć.

Książkowo:

W maju przeczytałam trzy książki, a na blogu ukazała się recenzja tylko jednej z nich. Ale za to wszystkie trzy były naprawdę dobre.

1. Stanisław Lem Eden

2. Arthur Machen Inne światy

Twórczość Machena jest bardzo słabo znana w Polsce, nic w tym zresztą dziwnego, bo pierwsze tłumaczenie na nasz język jego opowiadania ukazało się w 2005 roku. A autor żył w latach 1863-1947. O zbiorze opowiadań Inne światy mam mocne postanowienie napisać, bo choć teksty w nim zawarte są nierówne, to jednak w tych najlepszych doskonale widać, dlaczego proza Machena tak bardzo fascynowała H. P. Lovecrafta. Zresztą dla miłośników opowieści niesamowitych jest to lektura obowiązkowa.

3. James Islington Cień utraconego świata

Debiut fantasy o którym było naprawdę głośno i tak, to jest książka, która zdecydowanie nie zawodzi. Ma zdecydowanie to, co lubię w literaturze tego typu i trudno uwierzyć, że jest to debiut autora. Gatunkowo to dark fantasy, któremu w ogólnym klimacie bardzo blisko do Koła Czasu Roberta Jordana, z tym, że jest tu zdecydowanie bardziej dynamicznie, a akcja pędzi do przodu jak szalona. Ja zdecydowanie jestem kupiona pierwszym tomem i czekam na następne części tej niesamowitej przygody. 


Polecam wszystkie trzy książki, bo to kawał porządnej literatury. Opowiadania Machena są nierówne, ale znajdziecie tu też wyjątkowe teksty jak Wielki Bóg Pan czy Biały Lud.

Serialowo:

Oczywiście wszyscy czekaliśmy na Cień i kość i wszystko w tym serialu zagrało jak należy. Dodanie Wron było strzałem w dziesiątkę i w efekcie otrzymaliśmy ekranizację, która jest lepsza niż książkowy pierwowzór.

1. Cień i kość

2. Nowy wspaniały świat (Brave New World)

Na początku przygody z serialem, który został anulowany po zaledwie jednym sezonie, nie miałam pojęcia, dlaczego tak się stało. Temat wydawał się idealny i nie do zepsucia – wszak oparto go na motywach jednej z najsłynniejszych literackich antyutopii Aldousa Huxley’a. Witajcie w świecie w którym każdy ma obowiązek być szczęśliwym, a ludzie od urodzenia są warunkowani do pełnienia określonych ról społecznych. Alfy są na szczycie, epsilony na dnie. A jeżeli ci smutno i źle, łyknij somę i po sprawie. Nie ma rodzin, związków (każdy jest dla każdego), żadnej prywatności, bo dzięki soczewkom wszczepionym w oko w każdej chwili można spoglądać na świat oczami drugiego człowieka. I do takiego świata trafia człowiek z rezerwatu Dzikich – ludzi żyjących według starych zasad, którzy dla mieszkańców Nowego Londynu są swoistym zoo.

Wszystko brzmi pięknie, prawda? Nie brak tutaj pola do prowokujących do przemyśleń scen, tyle że twórców serialu w ogóle to nie obchodzi. Zaczynają nieźle, ale im dalej w fabułę, tym wyraźniej widać, że w Nowym wspaniałym świecie chodzi tylko o seks i scenami orgii widz jest faszerowany do znudzenia, a potem dochodzi do tego nudny i przewidywalny trójkąt miłosny. Wszystko, co mogłoby być ważne i ciekawe, majaczy gdzieś w tle. Finał obejrzałam już tylko z obowiązku. Szkoda serialu, który mógł być naprawdę dobry.

 

A jak minął u Was maj? 


Komentarze

  1. Również zdarza mi się czasami zostawiać wszystko na ostatnią chwilę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja staram się najpóźniej kończyć prace na dwa dni przed ostatecznym terminem, ale nie zawsze mi to wychodzi. Trzy książki, ale dobre.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zazdroszczę, mnie to często się nie udaje :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zagłada domu Sharpe’ów – „Crimson Peak. Wzgórze krwi”

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Raj zepsuty – Stanisław Lem „Eden”

Mrok w szarym człowieku – „Upadek” („The Fall”)