Tylko Łódź – Katarzyna Bonda „Lampiony”
„Lampiony” to trzecia
część serii „Cztery żywioły Saszy Załuskiej”. Tym razem na tapecie ogień, a
miejscem akcji jest Łódź.
Po wydarzeniach, jakie
miały miejsce w „Okularniku” Sasza jak kot spada na cztery łapy i udaje jej się
wywinąć z postawionych zarzutów. Dostaje etat w gdańskiej policji i niemal
natychmiast wyrusza w delegację do Łodzi, gdzie doszło do serii pożarów.
W „Lampionach” jest
mnóstwo wątków – pojawiają się czyściciele kamienic, druga afera Amber Gold,
przestępcy wyłudzający od starszuków oszczędności życia, podpalacze, bomberzy,
a nawet islamiści.
No i przede wszystkim
Łódź. Miasto czterech kultur oraz meneli (słynne słowa wypowiedziane przez
Bogusława Lindę, który nie bardzo jest od tej pory lubiany w tych okolicach, a
jego imię nieprzypadkowo nosi jeden z bohaterów powieści, oczywiście łódzki
menel), artystycznej bohemy, tygiel, który kipi życiem. Portret miasta jest
najlepszą rzeczą w „Lampionach”. Autorka solidnie się przygotowała do jego
nakreślenia. Pojawiają się wszystkie stereotypy, z któremu Łódź jest kojarzona.
Także rap Zeusa czy „Kochankowie z ulicy Kamiennej” Agnieszki Osieckiej.
Ale poza tym „Lampiony”
zupełnie mnie nie porwały. Po pierwsze, to miała być część opowieści o Saszy
Załuskiej. Ale nie jest, gdyż tylko Łódź zasługuje na miano głównej bohaterki.
A samej Saszy jest bardzo mało, równie dobrze mogłoby Załuskiej nie być wcale. Wsio rawno. Jej działania nie mają
wpływu na rozwój fabuły, sprawa rozwiązuje się bez udziału profilerki. Samego
profilowania też tu niemal nie uświadczymy. Wątki osobiste, które spajają cykl,
nabrały tempa dopiero w samym zakończeniu.
Mnogość bohaterów
sprawiła, że trudno mi było uchwycić główny wątek, co w efekcie doprowadziło do
lekkiego znudzenia tematem. Autorka chciała upchnąć za dużo grzybów w jednym
barszczu. „Lampionom” przydałoby się porządne odchudzenie i wycięcie zbędnych fragmentów.
Raczej nie miałam z tym problemów we wcześniejszych powieściach autorki, bo
jestem z tych, którzy na tom liczący poniżej 500 stron, spoglądają z lekką
podejrzliwością. A styl Bondy jest na tyle lekki, że kartki przewracały się
same. Jednak przy tej lekturze zaczęło mi to przeszkadzać, bo nie wciągnęłam
się w akcję.
Jestem rozczarowana
„Lampionami”. Zdecydowanie liczyłam na więcej. Tylko Łódź jest w nich piękna.
No cóż, poczekamy, zobaczymy, czy ostatni tom przygód profilarki Saszy
Załuskiej zwieńczy dzieło.
Autor: Katarzyna Bonda
Tytuł: „Lampiony”
Cykl: Cztery
żywioły Saszy Załuskiej
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 640
Data wydania: 2016
Słyszałam o tej książce dużo dobrego . Jednak Twoja recenzja mnie zbiła z tropu. Nie lubię książek w których bohaterowie pojawiają sie jak paczki na wiosnę i jedyne co robią to wprowadzają chaos . Dlatego myśle ze daruje sobie te pozycje. Masz piękny blog a od recenzji wprost nie da sie oderwać. Szkoda ze dopiero dziś tu trafiłam. Obserwuje ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czytankanadobranoc.blogspot.ie
Dziękuję za miłe słowa, staram się jak mogę i zapraszam częściej :) Co do "Lampionów" - niestety, mnie one rozczarowały i nie polecam.
UsuńWidzę, że mamy podobne zdanie na temat "Lampionów". Miało być pięknie, ale autorka stanowczo przesadziła z ilością wątków, przez co żaden z nich nie wydaje się kompletny. Gdyby książka była o połowę dłuższa, może by się udało. A tak... mamy rozczarowanie...
OdpowiedzUsuńI w sumie wyszedł jeden wielki chaos. Liczyłam na dużo więcej.
UsuńWidzę, że nie przypadły Ci do gustu Lampiony. Czytałam sporo negatywnych recenzji tej książki. Sama przymierzam się do przeczytania trylogii, żeby wyrobić sobie zdanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do siebie zakladkadoksiazek.pl
Moim zdaniem, pierwsze dwie części są dużo lepsze niż "Lampiony".
Usuń