5 powodów dla których powinniście obejrzeć 13 sezon „Supernatural” (ze spoilerami)



„Carry On Wayward Son” było? Było. Poleciały głowy? Poleciały. To znak, że można spokojnie pisać recenzję trzynastego sezonu jednego z moich ulubionych seriali czyli „Supernatural”. Tradycyjnie podam wam pięć powodów, dla których powinniście go obejrzeć.
1. Nefilim
Wydawało się, że to tylko kolejny „zły”, z którym będą musieli zmierzyć się bracia Winchester, aby ocalić świat. Wiele na to wskazywało, ale na szczęście postać syna Lucyfera, czyli po prostu Jacka, granego przez Alexandra Calverta, okazała się miłym zaskoczeniem. Przede wszystkim dlatego, że dostaliśmy bohatera nieukształtowanego, który dopiero wybiera, kim chce być.
Jack bardzo przypomina Castiela z czasów, gdy dopiero zagościł na ekranie i w życiu braci Winchesterów. Nawet fizycznie wydają mi się podobni. Może i nefilim ma ogromną moc (nad którą nie do końca panuje) i szybko się uczy, ale tak naprawdę to jeszcze dziecko łatwo ulegające wpływom innych. Popełnia wiele błędów typowych dla młodości i uczy się, jak sobie radzić z ich konsekwencjami. Bywa zabawnie, uroczo i tragicznie. Jak to w życiu.

2. Czas powrotów
Jak wiadomo, śmierć w „Supernatural” rzadko bywa ostateczna. W tym sezonie twórcy zaszaleli i zaserwowali nam prawdziwy festiwal powrotów bohaterów. Jedne były bardziej spodziewane (Castiel), inne mniej, ale z wielu naprawdę się ucieszyłam. Część postaci wróciła dzięki stworzeniu światów alternatywnych, co jest niezwykle wygodną wymówką ;) Nie chcę bardzo spoilerować, ale muszę napisać, że pojawił się mój ulubieniec czyli Richard Speight Jr jako Gabriel i ani trochę nie stracił werwy, choć początkowo żywiłam pewne obawy.

Twórcy wracają też do kanonicznych już niemal żarcików z obżarstwa Deana czy legendarnej kolekcji produktów do pielęgnacji włosów, jaką posiada Sam. Bracia robią też głupie kawały jak przyklejanie sobie na plecach karteczek, a Dean znów ma okazję powrócić do świata ukochanych westernów. Jednym słowem – zostaje zachowane z przeszłości to, co zachowane być powinno. Dzięki temu ponura przecież atmosfera sezonu (nadchodzi Apokalipsa, heloł) zostaje złagodzona i nie można się nie śmiać przy oglądaniu.
W motyw wielkich powrotów w tym sezonie wpisuje się także finał. „Supernatural” w pewnym sensie wraca do korzeni, a Deana dosięga jego przeznaczenie. Zobaczymy, jakie rozwiązanie tego wątku twórcy zaserwują nam w kolejnym sezonie.
3. Wayward Sisters
Czyli pilot planowanego spin-offa, skupiającego się na damskich bohaterkach „Supernatural” z szeryf Jody Mills na czele. Już tradycyjnie, bo to kolejna próba nakręcania serialu rozgrywającego się w świecie braci Winchester, nic z tego nie będzie. A szkoda, bo akurat w tym pomyśle i grupie bohaterek był naprawdę spory potencjał. Świetnie się to oglądało i ja chętnie obejrzałabym ich dalsze przygody. No ale cóż, na osłodę pozostaje nam czekać na kolejną porcję perypetii braci Winchester i epizodyczne pojawienia się postaci z planowanego spin-offu.

4. ScoobyNatural
„Supernatural” słynie z odcinków niezwiązanych z główną linią fabularną, które pokazują świat z zupełnie innej perspektywy. Jak choćby świetny „The French Mistake”, w którym Sam i Dean trafiają do naszej rzeczywistości i ze zgrozą odkrywają, że tutaj są tylko postaciami z serialu. To zdecydowanie jeden z moich ulubionych odcinków.
W trzynastym sezonie twórcy przenieśli braci do kreskówki, a konkretnie „Scooby Doo”. Od pierwszej sceny, gdy Winchesterowie walczyli z wielkim, zielonym, pluszowym dinozaurem, wiedziałam, że to będzie dobre. I rzeczywiście było. Zarówno pod względem fabuły jak i realizacji. Wszystko zagrało. Dostaliśmy polowanie, Deana uwodzącego Daphne i próbującego przy okazji zdyskredytować Freda, Wilmę zauroczoną szerokimi ramionami Sama, obowiązkową i nieskoordynowaną ucieczkę komnatami ponurego zamczyska, a wreszcie kultową piosenkę „Scooby Doo, Where Are You”. A poza tym całą masę nawiązań. Nawet jeżeli nie oglądacie „Supernatural”, szczerze polecam wam ten odcinek. Bądźcie jak Elsa!
5. Złe miejsca
Czyli alternatywne światy, których próbkę zobaczyliśmy w końcówce dwunastego sezonu. Mieliśmy okazję odwiedzić dwa, zupełnie inaczej przedstawione. Jeden to rzeczywistość po apokalipsie. Niemal zupełny brak jaskrawych barw z dominacją szarości, dziwne budowle, nieustanne burze – już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z miejscem, które nie jest przyjazne dla ludzi i wywołuje u widza bliżej nieokreślony niepokój.
Druga alternatywna rzeczywistość jest zupełnie inna, co jednak nie znaczy, że przyjazna bohaterom. Co prawda aż kipi od zieleni i bujnej roślinności, ale widoczne z lotu ptaka olbrzymie ślady i przerażająca twarz na niebie nie pozostawiają wątpliwości – to nie jest dobry świat dla ludzi.

Świetnie się bawiłam, oglądając trzynasty sezon „Supernatural”. Nie brakowało w nim humoru, popkulturowych nawiązań, powrotów bohaterów za którymi tęskniłam czy zabawy filmowymi gatunkami. Jak widać, scenarzystom wciąż nie brakuje pomysłów. Czas szykować się na następną apokalipsę.



Komentarze

  1. Supernatural oglądałam tak jakoś do 6-go sezonu i potem mój zapał ostygł, a pomysły scenarzystów przestały bawić. I mimo, że chciałabym właściwie zobaczyć dalsze przygody braci Winchesterów, to jakoś tak nie mogę się za to zabrać. Tak naprawdę najbardziej lubię w tym serialu odcinki nie związane z głównym wątkiem, a mam wrażenie, że z sezonu na sezon jest ich coraz mniej>< Może w takim razie ograniczę się do tych wymienionych przez Ciebie, ze Scooby-Doo na czele;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, ScoobyNatural koniecznie trzeba zobaczyć :) Co do reszty - może kiedyś się skusisz.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zagłada domu Sharpe’ów – „Crimson Peak. Wzgórze krwi”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Co się stało z Cristiną Olmedo? – „Gran Hotel”

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)