Okienko – Maj 2018


Książka w pięknych okolicznościach przyrody – to zawsze się sprawdza i takie właśnie zdjęcie, służące za ikonkę dzisiejszego wpisu, cieszyło się największą popularnością na moim Instagramie w minionym miesiącu. Maj był w tym roku kapryśny – kwiecień rozpieścił nas pogodą, potem było trochę gorzej, ale za to końcówka naprawdę letnia. Nie zwlekając dłużej, przechodzę do podsumowania minionego miesiąca.


Książkowo:
Przeczytałam cztery książki w moich ulubionych klimatach – czyli wikingowie i fantastyka.
1. Radosław Lewandowski "Kraina Proroka"
2. Brandon Sanderson "Bezkres magii"
3. Marissa Meyer „Scarlet”
Drugi tom „Sagi księżycowej”, futurystyczny retelling baśni o Czerwonym Kapturku połączony z dalszymi losami poznanej w pierwszej części Cinder. Kolejna baśń świetnie wkomponowana w historię wymyśloną przez Meyer. Nie ma tu dziur ani nielogiczności, wszystko świetnie się uzupełnia. Starzy bohaterowie ładnie się rozwijają, a nowi są równie ciekawi. Szybciutko przeczytałam i czekam na kolejną część.
4. Katherine Arden „Niedźwiedź i słowik”
Kolejny baśniowy retteling, który nawiązuje do rosyjskiej opowieści o demonie zimy, Mrozie. Historia dzielnej Wasi, mnóstwo słowiańskich demonów, a napisana na nowo baśń nie jest opowiastką dla dzieci, lecz mroczno-gorzką historią dla dorosłych. Lubię taki sposób pisania baśni na nowo, który sprawia, że nabierają one poważniejszego wyrazu. I bardzo się cieszę, że autorka sięgnęła po słowiańskie wierzenia.

Bylibyście zdziwieni, gdyby w zestawieniu w którym pojawia się nazwisko Brandona Sandersona, nie wybrałabym książki jego autorstwa jako najbardziej godnej polecenia? Spokojnie, nie będziecie. „Bezkres magii” to kawał świetnej literatury fantasy, w której znalazłam wszystko to, co uwielbiam u tego autora – ciekawych bohaterów, niebanalne systemy magii i epickość. Nic, tylko czytać.

Serialowo:

1. „Riverdale” – sezon 2
Powrót do miasteczka, które swoją niewinność utraciło wraz ze śmiercią Jasona Blossoma. Tak myśleliśmy po pierwszym sezonie, ale szybko okazało się, że Riverdale zostało skażone złem już w momencie założenia. I oto pojawił się mściciel – morderca nazywający się Black Hoodem. Do tego w miasteczku rozgościł się Hiram Lodge, owiany złą sławą ojciec Veroniki, a między gangami Southside Serpents i Red Circle narasta konflikt.
Rozciągnięcie drugiego sezonu do 22 odcinków nie było dobrym pomysłem. Największą wadą jest scenariusz – niektóre wątki zostają ucięte bez żadnego wyjaśnienia lub rozgrywają się na obrzeżach i dowiadujemy się o nich tylko z kilku zdań rzuconych mimochodem, bohaterowie zmieniają strony konfliktu jak rękawiczki, zapominając błyskawicznie o tym, co działo się przed chwilą. Drugi sezon „Riverdale” zdecydowanie odcina się od szkolnych problemów nastolatków, zwracając się w stronę zbyt poważnych, a często nawet absurdalnych problemów. W efekcie dostaliśmy kryminał zmiksowany z historią „Ojca chrzestnego”.
Ale ja i tak lubię bohaterów, którzy potrafią mnie zirytować (nie ma nic gorszego niż postać, wobec której popadam w obojętność), a serial wizualnie jest chyba jeszcze ładniejszy niż pierwsza odsłona. Cała ta cudowna komiksowość i przerysowanie także jest na swoim miejscu. Ja w każdym razie bawiłam się nieźle, ale nie zaryzykuję polecenia drugiego sezonu.

A jak Wam minął maj?

Komentarze

  1. Lubię Riverdale i przy drugim sezonie też się nieźle bawiłam, chociaż był wyraźnie słabszy... Masz rację, niepotrzebnie rozciągnięto to na tyle odcinków, coś nie grało w tym scenariuszu.
    Cieszę, że podobała mi się Scarlet ;) I właśnie przeczytałam drugą część Niedźwiedzia i słowika, The Girl in the Tower, według mnie lepsza od pierwszej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy, co twórcy "Riverdale" wymyślą w trzecim. Mam nadzieję, że tym razem scenarzyści bardziej się postarają.
      Czekam na polskie tłumaczenie drugiej części cyklu Arden, tym bardziej, że zachwalasz iż lepsze niż jedynka :)

      Usuń
  2. O tak, zbiór opowiadań Sandersona to kawał naprawdę świetnie napisanej fantastyki, i to mimo tego, że pisarz prezentuje się najlepiej w dłuuugich formach.

    Baśniowa opowieść pani Arden też bardzo przypadła mi do gustu, mam nadzieję, że i kolejne części, jeśli takie powstaną, będą trzymały poziom tej pierwszej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "krótkich", zwłaszcza tych liczących około 100 stron, Sanderson też daje radę :)
      Kontynuacja sagi Arden w wersji angielskiej jest już dostępna i ponoć lepsza niż pierwsza część, jak twierdzą osoby dobrze poinformowane (patrz komentarze wyżej ;) ).

      Usuń
  3. Śliczne zdjęcie <3 dla mnie najlepszą książką maja była "Spętani przeznaczeniem" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Na "Spętanych przeznaczeniem" jest teraz straszny boom, wszędzie na Instagramie widzę tę książkę, może kiedyś sama przeczytam :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)

Kosmos już nigdy nie będzie taki sam – „The Expanse”

Top 5 książek fantastycznych z motywem zimy