Coś więcej niż wiatr i deszcz – Feliks W. Kres „Grombelardzka legenda” (recenzja)

 

Grombelard to nieprzyjazna kraina. Ciężkie Góry nieustannie mokną w deszczu. Jest tu tylko kilka warowni i niewielkich wiosek. Krajobraz nieustannie przypomina o przeszłości. To właśnie w tym miejscu Szerń walczyła z wrogą Potęgą – Alerem. Wygrała te zmagania, ale cała kraina od nich ucierpiała.

Armektanka Karenira trafiła w góry, by uczyć żołnierzy strzelania z łuku. Nie znając praw tej krainy, szybko sprowadziła na siebie nieszczęście. I wtedy stało się coś dziwnego. Dziewczyna zyskała nowy cel, który przyniósł jej przydomek Łowczyni, i po latach stała się jedną z legend Grombelardu. Obok Basergora-Kragdoba, Króla Gór i górskich rozbójników, potężnego kocura L.S.I. Rbita, a wreszcie elitarnego oddziału kocich wojowników, których nieprzypadkowo ochrzczono mordercami.

Grombelardzka legenda Feliksa W. Kresa to trzeci tom Księgi Całości. W najnowszym wydaniu Fabryki Słów została ona podzielona na dwie części: Serce Gór i Wstęgi Aleru. Zdecydowanie jednak należy czytać je razem, bo to po prostu jedna historia, tyle że zamknięta w dwóch tomach. W Północnej granicy Kres przedstawił wydarzenia rozgrywające się na styku terytorium Armektu i Aleru, Król Bezmiarów przybliżał wydarzenia na południu Szereru, a w kolejnych tomach trafiamy do Grombelardu. I ta kraina na razie najbardziej przypadła mi do gustu. Surowy, niegościnny kraj, nękany wiatrem i deszczem, w którym nieustannie giną ludzie. Ciężki klimat emanuje ze stron tej książki.

Tym jednak, co najbardziej urzekło mnie w pisarstwie Kresa, jest światotwórstwo. Pod tym względem jest to historia wybitna. Już sama koncepcja Szerni, tej przedziwnej, potężnej, ale przy tym bezrozumnej siły, jest niezwykle ciekawa, a co najważniejsze – tajemnicza. Nie da się, ot tak, opisać czym jest Szerń. Przyjęci, którzy zgłębili jej sekrety, nie potrafią oddać tego słowami. Potęgę można opisać tylko przy pomocy języka matematyki, a Księga Całości spisywana jest przez mędrców w języku starogrombelardzkim, z jego przedziwnymi i pełnymi niuansów znaczeniami.

W Grombelardzkiej legendzie więcej miejsca dostaje trzecia z ras obdarzonych przez Szerń rozumem – sępy. Już od początku książki nie mamy powodów, by lubić ten gatunek. Sępy są dla ludzi śmiertelnym zagrożeniem, koty także ich nie znoszą. Jednak finalnie ich historia jest naznaczona piętnem tragizmu. Głęboko rozumiejące prawa Szerni istoty zdobywają się na największe poświęcenie. I znowu – czytelnik nie może z nimi sympatyzować, bo sępy nie przejmują się tym, co jest dobre, a co złe, uznają tylko to, co właściwe.

Fatalizm, brutalność, surowość, wszystko to pasuje do twórczości Kresa i bardzo mocno zaznacza się w Grombelardzkiej legendzie. Autor nie oszczędza swoich bohaterów. Nie ma łatwych zwycięstw i szczęśliwych zakończeń.

Szczęście jednostki, a niechby i jej życie nic nie znaczą, wasza wysokość! Może są na Bezmiarach takie dziwne światy, w których jeden człowiek, pewno jakiś półbóg niezwykły, zbawia całe narody, ale ja, książę, w takie bajki nie wierzę. Żyjemy w prawdziwym świecie, gdzie dla ocalenia tysięcy zginąć muszą setki, dla ocalenia milionów tysiące (Grombelardzka legenda, Wstęgi Aleru, s. 341).  

Serce gór składa się z pięciu krótszych tekstów, w których opisane są kolejne historie związane z Karenirą. Wstęgi Aleru to już powieść będąca zwieńczeniem rozpoczętych wcześniej wątków. Poszatkowanie fabuły mi nie przeszkadza, autor jasno bowiem wie, dokąd zmierza i co wydaje mu się istotne. Bo to właśnie początek, narodziny Łowczyni, niby nic nieznaczące zdarzenie, jest jak kamień rzucony w wodę, od którego rozchodzą się kręgi po całym Grombelardzie.

Bohaterowie są ciekawi, nietuzinkowi, czasem irracjonalni w swoich zachowaniach, ale przy tym bardzo ludzcy. Lub wręcz przeciwnie, w końcu to Szerń, więc kot czy sęp w ludzkim ciele nie są czymś niezwykłym. Kres odważnie stawia kobiece postaci w centrum wydarzeń, mam jednak wrażenie, że momentami nieco przeszarżował w ich przedstawieniach i uogólnieniach dotyczących wszystkich kobiet.

Grombelardzka legenda to jak na razie moja ulubiona część Księgi Całości, jednej z najlepszych polskich serii fantasy, a światotwórstwo w wykonaniu Kresa jest wybitne.

Wpis w ramach wyzwania Sylwki z bloga Unserious.pl Polska fantastyka fajna jest. Szczegóły znajdziecie w zakładce Wyzwania. 

 

Autor: Feliks W. Kres  

Tytuł: Grombelardzka legenda. Serce gór

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 574

Data wydania: 2021

 

Autor: Feliks W. Kres 

Tytuł: Grombelardzka legenda. Wstęgi Aleru 

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 413

Data wydania: 2021

Komentarze

  1. Jedna z moich ulubionych polskich serii, właśnie czytam 10 tom!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo mi się podoba, ale mam jeszcze sporo do nadrobienia.

      Usuń
  2. Kusisz, kusisz :) ostatnio polubiłam się z tego typu literaturą.

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie mój gatunek, ale mój mąż na pewno byłby zachwycony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli jeszcze nie ma, to może być dobry pomysł na prezent :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Zagłada domu Sharpe’ów – „Crimson Peak. Wzgórze krwi”

Pożegnanie z braćmi Winchester – recenzja 15 sezonu „Supernatural”

Niech was Pustka pochłonie – „The Originals” sezon 4

Fantastyka jest kobietą – czyli 5 polskich autorek, z których twórczością należy się zapoznać

Co poszło nie tak w serialu „Przeklęta” („Cursed”)