Czujny bądź, kiedy nocy słychać głos – Robert McCammon „Zew nocnego ptaka” (recenzja)

 

1699 rok, Fount Royal, niewielkie miasteczko zagubione wśród bagien i lasów, na skraju brytyjskich kolonii. Wstrząsają nim kolejne nieszczęścia: upiorne morderstwa, choroby, nieurodzaj, pożary. Któż może być za to odpowiedzialny jak nie czarownica?

Społeczność miasteczka szybko znajduje winną – młodą i piękną wdowę Rachel Howard. Dowodów na jej winę jest mnóstwo. Ma na ciele znamiona, nie potrafi odmówić Modlitwy Pańskiej, pod podłogą jej domu znaleziono słomiane lalki, a do tego naoczni świadkowie widzieli jej spotkania z szatanem. Burmistrz jednak nie chce samosądu i wzywa do Fount Royal sędziego. Isaac Woodward przybywa wraz z młodym sekretarzem Matthew Corbettem. Jest on bystry i potrafi odkryć tajemnice ukryte przed oczami innych. Matthew zaczyna wątpić w winę Rachel, a jego śledztwo odkryje mroczne sekrety mieszańców osady. Stawką jest nie tylko życie kobiety oskarżonej o czary, ale także przyszłość całego miasteczka.

Prawdy – powtórzyła kwaśno. – W tej mieścinie prawda to duch istoty, która od dawna jest już martwa (s. 153).

Zew nocnego ptaka Roberta McCammona to pierwszy tom cyklu powieści, których głównym bohaterem jest Matthew Corbett. Książka to ciekawy miks gatunkowy. Mamy tu klasyczny kryminał, doprawiony jednak dużą dawką grozy, a także bardzo rozbudowanym tłem społeczno-obyczajowym. Autor wiernie przedstawia obraz epoki, panujące w niej zwyczaje i poglądy, a także życie codzienne. Nie budzi to jednak znużenia, gdyż akcja poprowadzona jest dynamicznie, a sama intryga bardzo dobrze przemyślana. Nawet na pozór nieistotne szczegóły okazują się finalnie ważne dla całej fabuły i podążanie za wskazówkami okazuje się satysfakcjonujące.

To także opowieść o tym, jak odmienność budzi niechęć i staje się pretekstem do oskarżania o najgorsze czyny. Jak ludzi ogarnia psychoza strachu i nawet przekonani o niewinności czarownicy nie pisną słówka, bo tym samym podpisali by wyrok na siebie. McCammon dobrze oddaje atmosferę swoistej duszności, w której pogrąża się Fount Royal.

McCammon w ciekawy sposób kreuje bohaterów, z Matthew Corbettem na czele. Jest on bystry, lubi zagadki, zwraca uwagę na szczegóły, a jego ciekawość nieraz wpędza go w poważne kłopoty. Oczywiście widomo konsekwencji nie odstrasza go od kontynuacji raz powziętych planów. Jest to ciekawa postać, ponieważ dzięki retrospekcjom dowiadujemy się, że Mattthew jest osobą wywodzącą się niejako z dwóch światów. Dziecko ulicy toczyło ciężką walkę o przetrwanie dopóki sędzia Woodward nie zabrał go z sierocińca i zapewnił tym samym dostęp do lepszego życia. Doświadczenia trudnego dzieciństwa ukształtowały jednak jego sposób postrzegania świata. Śledztwo w miasteczku Fount Royal uczyniło z niego mężczyznę. Musiał podejmować trudne decyzje i sprzeciwić się sędziemu, którego traktował trochę jak ojca.

Nie wystarczy kochać pieśni nocnego ptaka. Trzeba też kochać samego ptaka. A ostatecznie… człowiek musi się zakochać w samej nocy (s. 474).

Karty tej powieści zapełniają niezwykle charakterne i zapadające w pamięć postacie. Należy do nich między innymi Lucretia, specjalistka od wypieków i przeróżnych interesów, która już myśli o tym, jak spieniężyć pamiątki po spaleniu wiedźmy czy wędrujący po miasteczkach nader gorliwy kaznodzieja. A wszystko to w połączeniu z wciągającą zagadką kryminalną i plastycznie opisaną epoką zapewnia wciągającą lekturę i ani człowiek się obejrzy, a tu już koniec.

Post powstał we współpracy z wydawnictwem Vesper.

Autor: Robert McCammon

Tytuł: Zew nocnego ptaka

Tytuł orygianlny: Speaks the Nightbird

Tłumaczenie: Maciej Machała

Wydawnictwo: Vesper

Liczba stron: 916

Data wydania:  2022

Komentarze

  1. Dam się namówić na przeczytanie tej książki, ale z uwagi na liczbę jej stron, muszę mieć więcej czasu na czytanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam "Łabędzi śpiew" tego autora i bardzo miło wspominam. Też był to gatunkowy miks, więc wydaje mi się, że mniej więcej wiem czego mogę spodziewać się po recenzowanej powieści. W każdym razie jestem bardzo zaintrygowana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słusznie :) To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora, ale mam nadzieję, że nie ostatnie.

      Usuń
    2. Bardzo polecam wspomniany "Łabędzi śpiew" :)

      Usuń
    3. Będę się za nią rozglądać :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tylko marzyciele mogą uratować światy – Laini Taylor „Muza Koszmarów”

Z bezmiaru eonów wypełzają – „Koszmary” H. P. Lovecraft, Hazel Heald

Królowa zrodzona z rycerskich marzeń – Feliks W. Kres „Pani Dobrego Znaku” (recenzja)

Tylko metal ocali świat – Grady Hendrix „Sprzedaliśmy dusze” („We Sold Our Souls ”)

Los jest nieubłagany – Bernard Cornwell „Excalibur”