Opętanie przez górę – Thomas Olde Heuvelt „Echo” (recenzja)

 

Cóż może być niezwykłego i niepokojącego w zdeptanych stopami turystów i wspinaczy Alpach? A jednak pewnego dnia Nick i jego towarzysz Augustin natykają się na Maudit, majestatyczny szczyt o którym próżno szukać wzmianki w turystycznych przewodnikach. Miejscowi nie chcą mówić o tej górze, jakby wypierali ze świadomości jej istnienie. Jednak to nie zniechęca młodych wspinaczy. Ruszają na wyprawę, która przeradza się w koszmar. Augustin już nigdy nie wróci z Maudit. Nick przeżył, ale z potwornie okaleczoną twarzą i czymś znacznie gorszym w sobie. Z piętnem góry będzie musiał zmierzyć się nie tylko on sam, ale także jego najbliżsi, przede wszystkim partner Sam Avery.

Nawet teraz obchodzimy to szerokim łukiem, bo tak jest łatwiej, niż zaakceptować prawdę. Bo my tej prawdy nie chcemy zaakceptować. Wiedziałem o tym od chwili, kiedy ocknąłem się w szpitalu w Lozannie. Bo zabrałem na dół z Maudit coś, co żyje we mnie jak pasożyt. I nie jest to Augustin, mimo tego, co dziś w nocy widziałem pod prześcieradłem (s. 274).

Echo Thomasa Olde Heuvelta opiera się na niezwykle ciekawym pomyśle. Autor wykorzystał często pojawiający się w horrorach motyw opętania, tyle że tym razem odpowiedzialnym za ten stan uczynił górę. A że sam jest wspinaczem udało mu się opisać nie tylko grozę i majestat Alp, ale także szczegóły górskich wypraw. Maudit jest w tej powieści szczytem, ale także żywym organizmem, kontrolującym podległe jej istoty, wirusem wżerającym się w mózgi nosicieli, chorobą, którą można się zarazić.

W powieści udało się przede wszystkim oddać potęgę sił natury, przedwiecznych i niezrozumiałych, których ludzie nie potrafią oswoić, a więc budzą w nich przerażenie. W starciu z Maudit człowiek nic nie znaczy. Co nie zmienia faktu, że miejscowi ludzie, nie mogąc zniszczyć góry, nauczyli się jakoś z nią żyć. Mają swoje własne sposoby, by przetrwać, ale nie chcą dzielić się tą wiedzą.

Już w prologu, w którym pojawiają się ludzie bez twarzy i wyżarte oczy, zaczyna się świetny klimat. Pisarz miesza klasyczne horrorowe wątki, ptaki będące zwiastunami śmierci i duchami przodków, opowieści obecne w folklorze z grozą wysokich gór. I ta mieszanka wychodzi mu nad wyraz sprawnie. Echo emanuje niepokojącym, lekko psychodelicznym klimatem. Przy czym jest to jednak książka dość dziwna, co mi się podoba, bo cenię osobliwe rzeczy w literaturze. Maudit wdziera się w zwykłe życie bohaterów krok po kroku. Jest widoczna kątem oka, by z czasem panoszyć się coraz bardziej. Po piorunującym prologu akcja zwalnia, by zanurzyć się w zwykłe życie Nicka i Sama, które jednak przestaje być zwykłe, a niepokojące szczegóły z czasem przeradzają się w koszmarny obraz. Tempo nie jest szybkie, może się nawet wydawać leniwe, a jednak drobne rzeczy, sny, przywidzenia, wydarzenia pozornie niezwiązane z Maudit, cały czas są gdzieś w tle, budują klimat niepokoju i zagrożenia.

Ta góra w ciebie weszła, pomyślałem. Ty jesteś teraz tą górą, tyle że nie w taki sposób, jak ci się wydaje. Dokładnie takie znaczenie ma słowo „obsesja” (s. 262).

Autor oddaje głos różnym postaciom: Nickowi, Samowi i jego siostrze Julii czy lekarce Emily Wan. Pozwala nam to lepiej poznać bohaterów i rozterki, które przeżywają. Nick czuje się nosicielem pasożyta, z którym sobie nie radzi, bo Maudit stopniowo przejmuje kontrolę. A jednocześnie góra przyciąga go niczym magnes, nie potrafi się jej oprzeć.

Skupiony na fizyczności Sam nagle musi poradzić sobie z faktem, że jego chłopak nigdy już nie będzie wyglądał jak dawniej, a sprawa z Maudit przywołuje traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa. Jest w tym wątku rzecz, która w ogóle mnie nie przekonuje czyli porównywanie Sama do Prometeusza i próba wplecienia jego losów w mityczną osnowę. Wydaje się to wciśnięte na siłę i nie odgrywa żadnej roli w fabule. Ciekawie wypada za to swoiste uzależnienie Sama od emocji dostarczanych mu przez Maudit pod postacią Nicka. Miłość odgrywa w tej książce bardzo dużą rolę, ale nie jest siłą przezwyciężającą wszystko.

Echo snuje się leniwie i niepozornie, ale Maudit i roztaczana przez górę choroba cały czas majaczy w tle, widoczna kątem oka, a potem coraz wyraźniej. To książka osobliwa i psychodeliczna.

Autor: Thomas Olde Heuvelt  

Tytuł: Echo  

Tytuł oryginalny: Echo

Tłumaczenie: Ryszard Turczyn

Wydawnictwo: Albatros  

Liczba stron: 639

Data wydania: 2022

Komentarze

  1. Bardzo lubię czytać książki w takim klimacie w długie jesienno-zimowe wieczory.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinna mi się spodobać! Ilość stron wyraźnie sugeruje, że trzeba ją zacząć w piątek po pracy, by nie zarywać nocy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba sobie zarezerwować czas na jej czytanie, bo wciąga :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tylko marzyciele mogą uratować światy – Laini Taylor „Muza Koszmarów”

Z bezmiaru eonów wypełzają – „Koszmary” H. P. Lovecraft, Hazel Heald

Królowa zrodzona z rycerskich marzeń – Feliks W. Kres „Pani Dobrego Znaku” (recenzja)

Tylko metal ocali świat – Grady Hendrix „Sprzedaliśmy dusze” („We Sold Our Souls ”)

Los jest nieubłagany – Bernard Cornwell „Excalibur”