Santa Montefiore „Tajemnica morskiej latarni”
Nie lubię romansów.
Drażni mnie w nich przede wszystkim przewidywalność fabuły. Dlatego, gdyby
koleżanka nie przyniosła mi do domu książki Santy Montefiore „Tajemnica
morskiej latarni”, nigdy bym po nią nie sięgnęła. A tak, jak już przeleżała
trochę w domu, postanowiłam przeczytać coś innego niż fantastyka, kryminał bądź
powieść historyczna.
Zaczyna się bardzo
schematycznie. Ellen Trawton to bogata panna z dobrego, angielskiego domu. Niby
trochę zbuntowana, ale koniec końców ma wyjść za poukładanego i dobrze
urodzonego angielskiego młodzieńca, zgodnie z wolą despotycznej matki. Jednak w
ostatniej chwili Ellen postanawia dać nogę. Wyjeżdża do Irlandii, do siostry
matki, cioci Peg. Siostry nie utrzymują ze sobą kontaktów. Na miejscu okazuje
się, że matka zataiła przed Ellen więcej spraw. Ma bowiem o wiele więcej
rodzeństwa niż jedną siostrę.
Zgodnie z prawidłami
romansu na horyzoncie pojawia się także samotny i przystojny Conor Macausland,
którego żona zginęła w tajemniczy sposób w starej latarni morskiej. Jak to się
skończy, wiadomo.
Akcja prowadzona jest
dwutorowo. Narratorem części rozdziałów jest duch zmarłej żony Conora, Caitlin.
Teraz już wiem, dlaczego koleżanka sądziła, że ta książka mnie zainteresuje.
Wszak elementy fantastyczne są ;) I sam pomysł z duchem żony jako narratorki
wcale nie był głupi. Podoba mi się sama idea „to, co dajesz, to dostajesz w
zamian”. Proste, ale zawsze trafne.
Urokliwe są także opisy
Irlandii. Autorka twierdzi, że zachwyciły ją te okolice i nie mam powodu, by
jej nie wierzyć. To po prostu się czuje, czytając jej książkę.
Największą wadą
„Tajemnicy morskiej latarni” jest schematyczność. Bohaterka pewnego dnia
zmienia swoje życie i odnajduje szczęście/przeznaczenie/prawdziwą miłość. Było
wiele razy. Do tego przesłodzone zakończenie. Wszyscy bohaterowie okazują się
wspaniali i dobrzy, prawda oczyszcza, lecz nikogo nie rani. Wybaczają sobie
winy, puszczają w niepamięć lata kłamstw i żyją dalej długo i szczęśliwie. Nie
kupuję tego.
Gdyby było więcej duchów,
więcej dramatu w bohaterach i wiarygodności psychologicznej postaci, „Tajemnica
morskiej latarni” mogłaby być całkiem niezłą książką. To nie jest to, czego ja
poszukuję w literaturze. Trochę żal, bo ta ksiązka nie jest źle napisana i
wydaje mi się, że autorka ma większy potencjał. Koniec końców, piękna okazała
się tylko Irlandia. I nasz polski wrzesień.
Wpis bierze udział w wyzwaniu Hadyny z Rozkminy
Hadyny – Czytam literaturę angielską
http://rozkminyhadyny.blogspot.com/2016/01/wyzwania-czytelnicze-2016.html
Autor: Santa Montefiore
Tytuł: Tajemnica morskiej latarni
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 478
Data wydania: 2014
Komentarze
Prześlij komentarz